Absurdalne wytyczne SEO. Czy uwierzysz, że User Experience ma wpływ na pozycjonowanie?
Sytuacja zmusiła Cię do stworzenia sklepu w internecie? Nie wiesz, jak go rozreklamować? Jak przyprowadzić klientów do Twojego sklepu? Przeczytaj ten tekst. My rozumiemy, z jakimi problemami się borykasz.
Sięgasz po zimną kawę, którą zaparzyłeś kilka godzin wcześniej, zaraz po wejściu do biura. Głowa Ci pęka, bo poprzedniej nocy mało spałeś. To pewnie od nawału pracy. Od chwili uruchomienia sklepu wykonałeś setki telefonów, ale tego dnia między kolejnymi rozmowami robisz ledwie kilka łyków. Znów brakuje Ci czasu, żeby zjeść czy skorzystać z toalety. Co gorsza, masz pierwsze objawy odstawienia kofeiny. I wreszcie, gdzieś przed szesnastą siadasz przed ekranem poleasingowego laptopa, na którego wysupłałeś ostatnie kilka stówek z firmowej kasy.
Odpalasz program pocztowy, po raz wtóry komputer się zawiesza. Przy trzeciej próbie włączenia Thunderbirda wreszcie udaje Ci się pobrać wiadomości. Ignorujesz kolejne powiadomienia o aktualizacji. Usuwasz spam. Na liście miliona nieprzeczytanych maili wreszcie docierasz do kurtuazyjnej odpowiedzi jednego z pracowników agencji, z którą nawiązałeś współpracę.
– Szanowny Panie, chciałbym poinformować, że przeanalizowaliśmy Państwa stronę pod kątem wytycznych wyszukiwarki. Do wiadomości załączamy dokument z planem zmian, które mamy zamiar wdrożyć w Państwa sklepie.
Wytyczne SEO od agencji
Widzisz kilkunasto megabajtowy plik PDF i wzdychasz poirytowany. Boisz się nawet ruszyć myszką w stronę załącznika. Wiesz, że komputer się zawiesi. Po chwili wahania dochodzisz do wniosku, że musisz to zrobić. Pobieranie idzie, o dziwo, gładko. Dokument pojawia się na pulpicie. Żeby go otworzyć, instalujesz rzecz jasna kolejny niepotrzebny program. Laptop rzęzi niczym palacz z rakiem płuc.
Wreszcie otwierasz plik. Widzisz liczbę stron i zadajesz sobie pytanie, czy naprawdę konieczne było stworzenie mini podręcznika? Nie wiesz, dlaczego nie byli w stanie wysłać wytycznych w mailu. Decydujesz się to wydrukować. Wiesz, że czytanie całości na tym zdezelowanym sprzęcie potrwa tydzień.
Audyt SXO = SEO + UX
Drukarka leniwie wyrzuca z siebie kolejne czarno-białe strony. W oryginale są kolorowe, ale nie dbasz o to. Interesuje Cię tylko, co pracownicy agencji mają zamiar zrobić z Twoim dopiero co odpalonym sklepem. Sprawdzałeś na telefonie i komputerze córki, tym srebrnym z logo nadgryzionego jabłka na obudowie. Wszystko działa tam jak marzenie. Wczytuje się szybko, da się przeglądać ofertę sklepu. Jesteś zadowolony. Sama strona też jest, według Ciebie, estetyczna. Pal licho, że na firmowym laptopie i komórce, którą nosisz w kieszeni od siedmiu lat, ledwo da się ją otworzyć.
Zabierasz kartki, przeklęte dwadzieścia sześć stron, sortujesz i chowasz do plecaka. Wychodzisz do domu. Nawet nie zauważyłeś, kiedy wybiła osiemnasta. Żona pewnie znów będzie miała pretensje, że obiad zimny i że nie zjadłeś z rodziną.
User Experience a SEO
Kiedy siadasz wreszcie w fotelu przed telewizorem i nie potrafisz utrzymać otwartych oczu, wracasz myślami do dokumentu, który wysłał Ci pracownik agencji. Specjalista do spraw, o których większość właścicieli biznesów pewnie nawet nie myśli.
– Szanowny Panie, zauważyliśmy, że Państwa strona ładuje się nieco zbyt wolno, elementy w menu są zbyt małe, co utrudnia klikanie w nie na urządzeniach mobilnych, a kolorystyka strony może kłócić się z charakterem produktów oferowanych w Państwa sklepie.
Czytasz kolejne akapity i ni w ząb nie rozumiesz, w jaki sposób kolory na stronie mogą kłócić się z charakterem oferowanych produktów. Przecież sprzedajesz zdrową żywność. Dalej widzisz wyjaśnienie. Ponoć pomarańczowe przyciski, pozwalające na dodanie produktu do koszyka w sklepie oferującym produkty eko, prowadzą do dysonansu poznawczego u klienta. Przez moment udajesz przed samym sobą, że rozumiesz, ale mimo wszystko pokazujesz dokument córce. Prosisz, by go przeczytała.
Siadasz na łóżku w jej pokoju i widzisz, jak dziewczyna przeskakuje oczami po akapitach. Ledwie muska nagłówki. Nie wgryza się w treść.
– Nie czytasz całości?
Pytasz zdziwiony. Ona wzrusza ramionami i twierdzi, że nie ma sensu, bo tak się czyta treści w sieci i ona nie potrafi już inaczej. Intuicyjnie pomija mniej ważne fragmenty. Zastanawiasz się, w jaki sposób zda maturę, skoro nie będzie w stanie skupić się na całej książce. Ostatecznie gryziesz się w język i czekasz. Twoja ukochana córeczka po chwili stwierdza, że w sumie:
– Mogą mieć rację.
Przypomina sobie, jak trudno było jej kliknąć link, kierujący do interesującej ją kategorii. Mówi, że w kwestii kolorów też się zgadza, tylko nie chciała nic mówić, bo chodziłeś taki dumny, kiedy wreszcie sklep pojawił się w sieci i ktoś kupił pudełko zielonej herbaty. Potem zresztą się okazało, że to pomyłka i klient anulował zamówienie. Chciał kawę, ale zdjęcie na stronie go zmyliło.
Dziękujesz jej i odrobinę rozbity, zostawiasz sprawę do jutra. Postanawiasz zadzwonić do agencji. Może oni wyjaśnią Ci, o co chodzi z tymi wszystkimi zmianami? Czy to konieczne? Kto ma te zmiany wprowadzić? Ty? Czy będziesz musiał wziąć kredyt, żeby zapłacić programiście za wprowadzanie kolejnych zmian? Przecież miałeś tylko stworzyć sklep. To miało wystarczyć, żeby pojawili się nowi klienci.
Śpisz źle. Całą noc martwisz się, czy decyzja o wejściu do internetu z biznesem była dobra.
Współpraca z agencją SEO – wytyczne i kontakt z klientem
Następnego dnia dzwonisz do agencji. Odbiera jakaś dzierlatka. Myślisz sobie, że mogłaby być Twoją córką. Nie masz do niej za grosz zaufania. Z głosu przypomina Ci córkę, która cały dzień spędza przed telefonem i robi zdjęcia swojej twarzy, mówiąc, że będzie znaną tiktokerką i instagramerką. Nie masz bladego pojęcia, co to znaczy. Mimo wszystko dajesz kredyt zaufania agencji, bo w kilku miejscach czytałeś, że nie oszukują klientów i spełniają zamierzone cele.
Wzdychasz pod nosem, kiedy słyszysz branżowy żargon. Wiesz, o czym mówi, bo przed kontaktem przeczytałeś kilka artykułów dotyczących pozycjonowania i marketingu w sieci. Był tam też słowniczek, wiesz więc, czym jest ROI i SEO, tylko nie rozumiesz, dlaczego nie mogą mówić po polsku. I dlaczego nie mogą zrobić jakichś czarów, by przyprowadzić ludzi do Twojej strony. Podobno kiedyś wystarczyło pozyskiwać jakieś linki i działało.
Młoda kobieta zapewnia Cię, że im jako agencji zależy na Twoim sukcesie. Przecież dobry wynik Twojego sklepu to dłuższa współpraca i kolejne opłacone faktury. Mówi Ci o tym wprost, doceniasz jej szczerość. Myślisz sobie, że opinie w internecie nie były przesadzone.
Potem słyszysz, że w dokumencie, który Ci przesłali, jest szereg zmian, którymi zajmą się oni. Nad stroną będą pracować programiści i copywriterzy. Masz wrażenie, że agencja zaangażuje do roboty nad Twoim sklepem wszystkich specjalistów, jakimi dysponują. Jesteś nieco zaskoczony i chyba chciałbyś przemilczeć niektóre pytania, które nasuwają się same: Czy to im się opłaca? I czy wystarczy? Płacisz im co prawda ponad dwa tysiące złotych miesięcznie bez jasnej perspektywy odzyskania tych pieniędzy, ale podobno tak trzeba. Z reklamą w radiu jest tak samo. I z ulotkami, które nigdy nie zadziałały.
– Niech mi Pani tylko wytłumaczy – zaczynasz. – Czy te kolory i w ogóle, mają tak duże znaczenie?
Kobieta przekazuje słuchawkę koledze, zapewne siedzącym kilka metrów obok, w wentylowanej otwartej przestrzeni biurowej, z kilkunastoma biurkami przedzielonymi szybą z pleksiglasu.
– Dzień dobry!
Słyszysz w słuchawce męski głos. Facet brzmi na około trzydzieści, może czterdzieści lat. Myślisz sobie, to pewnie typ z wycyzelowaną brodą i w modnych okularkach, niepoprawiających wady wzroku, ale dodających mu wiarygodności. Na biurku obok myszki stoi zapewne kubek z kawą. Kupił ją w popularnej kawiarni, ale kazał przelać do własnego ekologicznego kubka. Zastanawiasz się, dlaczego nie kupił go u Ciebie.
– Wie pan – ciągnie dalej gość – dzisiaj pozycjonowanie to już nie tylko linki prowadzące do strony. Dzisiaj niestety oprócz linków i tekstów na stronie, zawierających odpowiednie słowa kluczowe, trzeba też trochę bardziej zadbać o samą konstrukcję witryny.
Wpływ UX na SEO – czym jest SXO?
Gość opowiada Ci o wpływie kolejnych drobnostek, wpływających na pozycję strony w wyszukiwarce. Mówi o tym, jak to mała szybkość wczytywania sklepu może zniechęcić potencjalnych klientów. Przypominasz sobie, jak irytowało Cię, że nie możesz na własnym komputerze sprawdzić działania swojej strony. Potem wspomina o bliskości elementów klikalnych i masz w głowie słowa swojej córki o wpływie UX (doświadczeń użytkownika ze stroną) na SEO (pozycjonowanie). I że SXO to po prostu przygotowanie strony z myślą zarówno o wyszukiwarce, jak i odpowiedzi na oczekiwania użytkownika. Połączenie SEO i UX. Zaczynasz rozumieć, czym jest SXO.
Mówi tak przez kilka minut. Słuchasz go i przytakujesz, czasem nie mając bladego pojęcia, o czym mówi. Wreszcie kończy.
– Czy ma Pan jakieś pytania?
Zagaja, mając nadzieję, że w pełni Cię zadowolił i uspokoił. Spełniasz jego niewyartykułowaną prośbę. Z grzeczności stwierdzasz, że nie.
Docierasz do momentu, w którym musisz podjąć decyzję, czy zaufasz. Czy uwierzysz w ich doświadczenie? Wiedzę? Może faktycznie programista, który zrobił Ci stronę nie zadbał o niektóre elementy? Ostatecznie nie zapłaciłeś wiele za przygotowanie sklepu. Ten tysiąc złotych wydawał Ci się okazją. Może warto było wydać więcej?
Podoba Ci się, że nikt nie krytykuje programisty. Specjalista w agencji stwierdza, że część prac będą w stanie wdrożyć sami, a jeśli z czymś sobie nie poradzą lub będzie wymagało dopłaty – dadzą Ci znać. Co ważne, to od Ciebie zależy, co zmienią. Będziesz mógł decydować o tym, czy publikują jakiś tekst. Będą Cię informować o tym, ile linków pozyskali.
– Ale to wszystko jest tylko drogą do celu – stwierdza mężczyzna w słuchawce. – Podepniemy pod Pana stronę narzędzia do mierzenia ilości sprzedanych produktów i to na tym będziemy się skupiać, pozycjonując Pana sklep. Linki i teksty to tylko narzędzia, a nam chodzi o to, żeby Pana sklep sprzedawał.
Wiesz, że to obietnice, z których będziesz mógł ich rozliczyć dopiero po jakimś czasie. Facet mówił nawet o sześciu miesiącach. Czy jesteś w stanie zaufać i płacić im za pracę, która w przyszłości ma pozwolić zarabiać w sieci Tobie?
Musisz zdecydować, czy wierzysz, że takie detale, jak rozmiar zdjęcia na stronie, bliskość elementów w menu, szybkość wczytywania strony czy sposób przygotowania opisu w kategorii pozwoli Ci więcej zarobić. Uwierzyć, że UX wpływa na SEO.
Zwiększ swoją sprzedaż dzięki odpowiednio dobranym kanałom marketingu internetowego.
My wiemy, że tak. Tylko efekt naszej pracy zależny jest od tego, ile zdecydujesz się zainwestować.
Polecamy również: