Zmiany na Facebooku: dlaczego nie trzeba się nimi przejmować
Każda zmiana algorytmu serwisu Facebook lub zasad wyświetlania wpisów wprawia prowadzących kampanie w panikę. Niepotrzebnie.
Kiedy Socialpress pisze o tym, że zmiana jest korzystna dla użytkownika, prowadzący kampanie na Facebooku zaczynają się niepokoić. No cóż, zmiany, które Facebook wprowadza w Aktualnościach (News feedzie) rzeczywiście mogą być dla wielu groźne. Co nie znaczy, że należy załamywać ręce i wieszczyć (kolejny) koniec fejsa.
Zmiany w aktualnościach – konkrety
Na początek przyjrzyjmy się temu, co dokładnie się zmieni. Jak pisze sam Facebook, użytkownicy zyskają możliwość dostosowania Aktualności do swoich oczekiwań. To ważne: obecnie mogą jedynie wybierać między wiadomościami najnowszymi a tymi, które określane są jako najciekawsze. O tym, co jest ciekawe a co nie, decyduje algorytm. Niezbyt praktyczne z punktu widzenia użytkownika.
Pierwszą zmianą będzie umożliwienie użytkownikom wybrania tych stron lub ludzi, od których wiadomości chcą otrzymywać oraz takich, których w aktualnościach widzieć nie chcą. Będzie można także wybrać strony lub ludzi, które publikują informacje, ale algorytm uznał, że nie powinniśmy ich widzieć.
Ważne: jeśli użytkownik zobaczy informację, która wyda mu się mało interesująca, może szybko ją ukryć. Po takiej akcji kolejne wpisy od tej osoby czy strony będą pokazywały się rzadziej. Operacja jest odwracalna, więc jeśli potem ktoś uzna, że chce jednak wiedzieć, co słychać u tej osoby czy firmy, może to zrobić.
Zanim zmiany zostaną uruchomione w polskiej wersji serwisu, minie trochę czasu. Warto zastanowić się, co to oznacza dla prowadzących kampanie na Facebooku.
Co się może stać?
Po pierwsze, może być trudniej. Ale przecież i tak łatwo nie jest. Statystycznie wpis trafia do około jednej piątej tych, którzy lubią daną stronę. Zmiany mogą prowadzić do sytuacji, w której odsetek śledzących bieżące informacje będzie jeszcze niższy.
Po drugie, może być łatwiej. Z drugiej strony może się okazać, że informacje będą docierały do większej liczby osób. Jak to możliwe? No cóż, kto publikuje ciekawy kontent, zwykle w takich sytuacjach wygrywa. Teoretycznie.
Po trzecie, może się okazać, że nic się nie zmieni. Odpowiedzcie sobie na pytanie, ilu z was wie o możliwości sortowania wiadomości w aktualnościach według czasu publikacji? No właśnie. Być może użytkownikom obecny news feed tak bardzo nie przeszkadza. Możliwe, że po kilku dniach podniecenia zrezygnują z ciągłego sortowania stron. W końcu wymaga to pewnego wysiłku, a nie po to wchodzi się na Facebooka.
Ta ostatnia możliwość wydaje się być najbardziej prawdopodobną. Dlaczego? Bo po kliknięciu przycisku umożliwiającego wykasowanie wiadomości od danej strony pojawia się lista stron, których użytkownik już nie lubi. Co przypomina trochę słynne pytania Windowsa: czy na pewno chcesz zamknąć to okno?
Czas na reklamę płatną
Nie warto więc z powodu wprowadzanej zmiany wyrzucać do kosza całych strategii obecności na Facebooku. Choć być może dla wielu nowość będzie okazją do ich stworzenia. Dobrym pomysłem może być natomiast dostosowanie publikacji do nowej sytuacji.
Choć to pogląd niepopularny, jednym z lepszych sposobów na dostosowanie jest przeproszenie się z reklamą płatną. Jon Loomer cytuje na swoim blogu Marka Zuckerberga, który mówi, że na Facebooku istnieje zasadniczy konflikt interesów: użytkownicy chcą widzieć ciekawe treści, marketingowcy chcą ludziom prezentować reklamy.
Loomer wyciąga z tego zasadniczy wniosek: gdyby łatwiej było docierać z treściami do ludzi, ci widzieliby więcej przekazu kiepskiej jakości. Szybciej by się nudzili a w konsekwencji uciekali z Facebooka. Narzędzie przestałoby być przydatne z reklamowego punktu widzenia. Wniosek, jaki wyciąga Loomer? To dobrze, że Facebook działa na rzecz ograniczenia spamu w aktualnościach. Bo chociaż kilka wskaźników spadnie, to przecież nie one są najważniejsze. Tym, co się liczy jest liczba osób, które przejdą z Facebooka na stronę www.
W ten sposób wracamy do reklamy. Dzięki wykorzystaniu Facebook Ads można – stosunkowo niedrogo – przyciągnąć ludzi na stronę www. Tam każdy może prezentować to, co mu się żywnie podoba. Nie ma admina, który mógłby dać bana ani algorytmu, który cokolwiek by ograniczał.
Liczy się ROI
Ponieważ wykorzystanie reklam wiąże się z wydatkami, trzeba wszystko dobrze przemyśleć. Zastanowić się nad tym, po co właściwie marka/firma/osoba obecna jest na Facebooku. Dla fanów? Wolne żarty. Ostatecznym celem jest sprzedaż produktu lub usługi. Owszem, kontakt na Facebooku to dopiero pierwszy krok, potencjalny klient będzie się zastanawiał i drążył temat przez długi czas. A jednak mimo wszystko, jeśli kampania jest dobrze przemyślana – wróci.
Dowiedz się, jak prowadzić kanały w Social Media i pozyskaj zaangażowanych odbiorców.
Ktoś może powiedzieć: przecież ruch darmowy jest lepszy niż płatny, bo darmowy. No cóż: prowadzenie strony też kosztuje (czas, pieniądze jeśli ktoś zleca to na zewnątrz). Trzeba przygotować grafiki, może wynająć fotografa, który zrobi zdjęcia. Czy ROI będzie wyższe, jeśli wszystko to zostanie wliczone do rachunku? Niekoniecznie.
Kto ma świadomość tego, dlaczego jego marka chce być obecna na Facebooku, ten już wie, że zmiany wprowadzane przez serwis mają małe znaczenie. Kto wpadł w panikę, może się uspokoić i – być może – wykorzystać okazję na taką zmianę strategii, aby była nastawiona na realne korzyści, a nie osiąganie abstrakcyjnych wskaźników.