Fani na Facebooku: za 0,8 gr czy 550 zł?
Droga na skróty kusi. Za 9 zł można kupić tysiąc fanów i pokazać innym markom, gdzie ich miejsce. Pytanie, po co?
120 dolarów rocznie. To nie opłata za dostęp do któregoś z fajnych, nowych narzędzi w chmurze, ale wynagrodzenie ludzi, którzy pracują, żeby inni mogli kupić 1000 lajków za 8 zł. Sprawę opisuje, w serwisie Business Insider, dziennikarz dziennika The Guardian.
Popyt na takie usługi łatwo wyjaśnić. Klienci oceniają firmy nie tylko za jakość ich produktów, ale także działania w sieci. Większym zaufaniem cieszyć się będzie firma, która ma 50 tys. fanów na Facebooku niż inna, która ma ich tylko 500.
Czy jednak rzeczywiście? Strona filmu Sir Billi, w którym głos podkłada sam Sean Connery, miała ponad 65 tys. fanów na Facebooku. Niby nic dziwnego – każdy lubi byłego Bonda. A jednak: wynik ten udało się uzyskać zanim film wszedł na ekrany w Europie i w USA. Największa liczba fanów pochodziła z Dhaki w Bangladeszu i Kairu w Egipcie. Z punktu widzenia dystrybutora fani tacy byli bezużyteczni.
Fragment reportażu stacji Chanel 4 na temat kupowania fanów.
Lajki na Facebooku tanio sprzedam!
Na Allegro i portalach ogłoszeniowych pojawia się coraz więcej ofert sprzedaży fanów na Facebooku. Najtańszy „pakiet” zawierający 1000 nowych polubień można zakupić już od 7,99 zł. Tanio, prawda? Problem w tym, że tanie i szybkie pozyskanie fanów w ten sposób w rzeczywistości może przynieść więcej problemów niż korzyści.
Przecież, kiedy już prowadzimy fanpage zależy nam, aby publikowane treści trafiały do jak największej liczby osób. Nie chodzi więc tylko o licznik tych, którzy teoretycznie nas lubią, ale o zasięg tego, co publikujemy.
Powiedzmy. Dziś bowiem nie wystarczy już tylko publikować. Facebook, modyfikując algorytm EdgeRank dba o to, żeby firmy wydawały pieniądze na promocję wpisów.
Jeśli ktoś ma fanów kupionych i zaczyna promować post wśród nich, wyrzuca pieniądze w błoto. W końcu trafią do ludzi, którzy nie istnieją.
Mea culpa nie wystarczy
Mówi się, że człowiek uczy się na własnych błędach. Kiedy więc okaże się, że kupieni fani nic nie dają, przyjdzie czas na ich usunięcie. Ręcznie. Pozbycie się kilku tysięcy fanów-widmo może zająć sporo czasu.
Drugą komplikacją jest to, że wcale nie wiadomo, kto jest kupionym fanem, a kto rzeczywiście polubił facebookową stronę. Może się zdarzyć, że przy okazji usunięci zostaną także wartościowi użytkownicy.
Kupowanie fanów na Facebook: true story
Powiedzmy, że nie zależy nam tak bardzo na zasięgu. Potrzebujemy przede wszystkim dużej liczby fanów – żeby dobrze wyglądało. Hmm… To dobry sposób na poważne nadszarpnięcie wizerunku.
Bardzo ciekawym (chociaż skrajnym) przykładem na to może być sytuacja fanpage Platformy Obywatelskiej. W styczniu 2013 roku w bardzo krótkim czasie stronie PO przybyło ok. 5000 „fanów” z Turcji. Następnie po opublikowanym wpisie w portalu Wykop, w Internecie i na fanpage zawrzało od hejtu zniesmaczonych Internautów, którzy oskarżali partię o kupowanie lajków za pieniądze podatników. Jak się później okazało, cała sytuacja była sprawką jednego z użytkowników, który w ten sposób chciał się zemścić za skasowany komentarz.
Mimo prawidłowej i szybkiej reakcji osób zajmujących się obsługą facebookowej strony Platformy i potwierdzeniem zaistniałej sytuacji przez niezależny portal zajmujący się bezpieczeństwem, mimo wielu tłumaczeń tego co się stało, informacja taka z pewnością nie trafiła do wszystkich osób. Do dziś znajdą się tacy, którzy powiedzą, że Platforma kupiła fanów.
Każdy zalogowany użytkownik może bardzo łatwo sprawdzić skąd pochodzi najwięcej osób, które lubią dany fanpage i to bez stosowania skomplikowanych i płatnych narzędzi.
Byli – zobaczyli – odlajkowali
Częstym zjawiskiem jest również odpływ widmo-fanów. Po jakiś czasie osoby niezainteresowane tematyką fanpage po prostu odchodzą. Zdarza się, że fałszywe konta są utrzymywane przez jakiś czas, po czym należy uiścić opłatę, by przedłużyć ich „obecność” na fanpage. Takie sytuacje są kolejnym źródłem wpadek – nie tylko na Facebooku.
Przykładem z polskiego podwórka jest faux pas zaliczone przez Adama Hofmana. Polityk ten nie używa już od dawna Facebooka, wyjątkowo aktywny jest jednak na Twitterze. W ciągu kilku dni na jego profilu pojawiło się ponad 100 tys. nowych obserwujących.
Po jakimś czasie zaliczył również spektakularny spadek „zainteresowania”. Oczywiście nie uszło to uwadze Internautów. Wokół sprawy zrobił się szum, co nie wpłynęło pozytywnie na jego wizerunek. Wielu celebrytów zarówno na Twitterze, jak i na Facebooku stosuje tego typu metody. Ich również nie omija baczne oko użytkowników.
Wręcz niewiarygodnym jest fakt, że nawet dyrektor generalny Dick Costolo, a także współzałożyciele portalu Twitter Jack Dorsey i Evan Williams posiadają 32%-25% fałszywych followersów.
A może to jednak działa?
Bartłomiej Brzoskowski przeprowadził test, w którym zakupił pakiet fanów za 20 zł. Faktycznie fanów przybyło, co więcej zwiększył się ruch na stronie. Niestety, było to sytuacją chwilową. Nie utrzymała się również tendencja wzrostowa ilości nowych osób, która polubiła stronę, a przecież to jest głównym powodem kupowania lajków.
Mimo wszystko działanie takie okazało się nietrafione. Wprowadziło dezorientację, ponieważ nie było wiadomo które lajki są kupione, a które od osób zainteresowanych proponowaną tematyką. Ponadto po jakimś czasie kupieni użytkownicy sami odchodzili.
Pewną „niespodzianką” była aktywność nowych fanów. Jeden z nich naprawdę zainteresował się tematyką strony, raz skomentował post i co jakiś czas powracał. Jego pozyskanie kosztowało jednak aż 20 zł. Niemało.
Alternatywny „sposób” na dużą liczbę fanów.
Po co właściwie kampania na Facebooku?
W tym miejscu odpowiedzmy sobie na bardzo ważne pytanie: czemu właściwie służą social media w kontekście biznesowym? Celem nadrzędnym przyświecającym prowadzeniu działań w obszarze social media dla właściciela firmy jest efekt w postaci zakupu produktu, czy też zamówienia usługi.
Ponieważ nie dzieje się to od razu, należy wdrożyć przemyślaną strategie. Jednym z jej fundamentalnych założeń powinna być właściwa grupa docelowa do której skierujemy nasz przekaz w mediach społecznościowych. Najpierw zatem zadajemy sobie pytanie: kim są nasi potencjalni klienci i na tej podstawie określamy cechy interesujących nas osób.
Następnie docierajmy do nich z interesującymi treściami skupiając ich wokół naszej marki. Powoli budujmy u nich potrzebę, nierzadko również inspirujmy, podsuwając ciekawe pomysły. Dzięki temu prawdopodobieństwo, że to właśnie nasz produkt zostanie wybrany jest wyższe. Co widać np. w statystykach Google Analytics (gdzie np. pierwsza interakcja ma miejsce na Facebooku, kolejna z wyników wyszukiwania a ostateczna z wejścia bezpośredniego).
Wartość fana zależy od sprzedaży
Istnieje wiele skuteczniejszych sposobów zdobywania fanów. Można do nich docierać za pomocą Facebook Ads lub zorganizować konkurs. Warto na swojej stronie posiadać wtyczkę z Facebooka. W takiej sytuacji zdobywasz prawdziwych fanów, bardziej zaangażowanych, którzy mogą stać się klientami.
Zgadza się. Wymaga to więcej czasu i wysiłku niż jednorazowy pakiet fanów, dostępny w kilkanaście godzin po złożeniu zamówienia. Jest też droższe niż kupienie fanów za 10 zł.
Może się jednak opłacać. Jak ocenili uczestnicy badania przeprowadzonego wśród przedstawicieli światowych marek, wartość biznesowa jednego fana to 174 dolary. W przypadku marki ZARA kwota ta dochodzi nawet do 405 dolarów. Dużo? Owszem – dlatego, że fani tych marek to klienci, którzy wydają konkretne pieniądze na produkty i usługi, które oferują.
Dowiedz się, jak prowadzić kanały w Social Media i pozyskaj zaangażowanych odbiorców.
Zanim więc kupicie kilkadziesiąt, kilkaset lub kilka tysięcy martwych dusz, raz jeszcze zastanówcie się, co chcecie tym osiągnąć i czy to się opłaca.