Bajka o Storytelling, cz. 1

0 napisany przez Andrzej Fiszer, , 01 sierpnia 2016

Zgodnie z zapowiedzią, przedstawiamy historię o tym, jak można opowiadać historię. Nieco odmienne spojrzenie na storytelling z przymrużeniem oka. Dziś pora na pierwszą część opowieści.

storytelling

Poranne tarabany w królestwie Marketingu nie zwiastowały niczego dobrego. Tętent kopyt zmierzających do zamku książąt i baronów wywiódł na ulicę lokalną gawiedź, która pozdrawiając ukłonami możnych, w głębi serca przeklinała los, że ten nie dolał do ich krwi choć odrobiny błękitu. Strapiony król Jan I Biznes przemierzał zamkowy dziedziniec w tę i z powrotem zachodząc w swoją królewską głowę. Gdyby Endomondo wymyślono kilka wieków wcześniej, zrobiłby w ten sposób swój tygodniowy trening. Nad ranem okazało się, że książęca komnata jest pusta. Zniknęła jego najmłodsza pociecha, oczko w głowie, córeczka tatusia – księżniczka Konwersja. Ojciec martwił się nie tylko brakiem białogłowy, ale także tym, że proces dorastania królewny dopiero się rozpoczął, a ani on, ani jego żona nie mieli pomysłu na to, jak wychować córkę. Latorośl, odkąd poszła do gimnazjum, regularnie znikała z zamku. Na grodzie mówiono, że wpadła w złe towarzystwo, że urok na nią rzuciła Konkurencja, córka barona z sąsiedniego królestwa. Zamiast na lekcje, młode szwendały się po targowiskach, a wieczorami bawiły na imprezach w karczmach. Ich słodką tajemnicą pozostanie, jak nieletnie przekonywały do wejścia do środka halabardników stojących na bramce.

Do jej ucieczek zdążyła się nawet przyzwyczaić królowa Sprzedaż. Rada Starszych, która zawsze była zwoływana w tego typu sytuacjach na obrady, była wprost znudzona powtarzającym się scenariuszem. Żaden z mędrców nie miał jednak odwagi odmówić zaproszenia władcy. Konwersja nie należała do wybitnie oryginalnych nastolatek. Zawsze postępowała w ten sam sposób: uciekała oknem z własnego pokoju schodząc z balkonu na powiązanych prześcieradłach na łóżku pozostawiając kartkę: „Nie szukajcie mnie. YOLO”.

– Panowie, – zaczął posępnie król zdając sobie sprawę, że regularne zebrania w sprawie zmykającej córy stają się coraz bardziej żenujące – znów to samo. Wiem, wiem, wolelibyście wojować i doglądać swoich włości, a nie szukać gimnazjalistki. Ja też, wierzcie mi. Żona jednak nie daje mi spokoju. Musimy ją znaleźć.

Ironiczne uśmieszki i szepty komentujące sytuację rodziny królewskiej przebiegły po komnacie. Tajemnicą poliszynela było, że Biznes jest pod pantoflem Sprzedaży. Król chrząknął dobitnie dodając sobie kurażu. Zapadła cisza. Spojrzenia wszystkich powędrowały na mędrca Gugl. Jego rola na tym etapie debaty była nieoceniona. Stary zawsze potrafił bezbłędnie wskazać lokalizację niesfornej księżniczki. Niektórzy twierdzili, że wiedział wszystko, a inni dodawali nawet, że jeśli czegoś nie wie Gugl, to znaczy, że tego nie ma. Król nie znał tajemnicy jego wiedzy i nie próbował nawet jej dociekać. Zdawał sobie jednak sprawę, że bez niego całe królestwo Marketingu ległoby w gruzach. Sam uczony był chodzącą enigmą. Nikt nie wiedział, skąd pochodzi i dlaczego znalazł się w pałacu. Podobno jego praprawnuki pod nieco zmienionymi nazwiskami również okażą się dalecy od przeciętności. Jeden z nich zostanie uznanym pisarzem w dziewiętnastowiecznej Rosji Carskiej, inny dwa wieki później w Dolinie Krzemowej zmonopolizuje rynek wyszukiwarek internetowych.

Gugl rzucił leniwe spojrzenie na zebranych przy okrągłym stole. W takich momentach jak ten, fetował swoją wyższość nad resztą. Wiedział o nich wszystko, włącznie z tym, kto wziął kredyt we frankach. I choć nie lubił chełpić się swoją wiedzą, to dobrze zdawał sobie sprawę, że ma ich wszystkich w garści. Na jego widok robili służalcze miny kłaniając się w pas. Strasznie żałował wtedy, że nikt nie wymyślił jeszcze aplikacji do robienia i udostępniania zdjęć, które znikałyby z sieci po 24h.

– Królu, mam dwie wieści – zaczął z wolna.

Ta deklaracja doprawiła zebrane grono szczyptą fermentu. Wszyscy spodziewali się sprawdzonego scenariusza i jednoznacznej, klarownej odpowiedzi. Stary dał zebranym nadzieję, że tym razem może być choć odrobinę bardziej pikantnie.

– Wiem, gdzie jest księżniczka Konwersja.

Król odetchnął głośno z ulgą. Był chyba jedyną osobą przy okrągłym stole, która nie oczekiwałaby w tej sytuacji fajerwerków. Gestem dłoni pospieszył Gugl, by nie taił dłużej drugiej informacji.

– Tym razem jednak nie jest u panny Konkurencji – dodał Gugl.

Emerytowany generał Jerzy Firewall, były dowódca obrony zamku, aż ocknął się z geriatrycznej drzemki i podskoczył na krześle uderzając nakolannikami zbroi o spód blatu. Jego wojskowy instynkt podpowiadał mu bitwę, czyli jego naturalne środowisko bytowania, kiedy był jeszcze młody, sprawny i nieskalany demencją.

– Wasza latorośl przebywa obecnie u panicza Szumu Komunikacyjnego – dodał mędrzec.

Król zdębiał przełykając ślinę tak głośno, że nawet szczury w zamkowych lochach wiedziały, że coś się dzieje. Jego najmłodsze dziecko szlaja się z jakimś chłystkiem spod ciemnej gwiazdy.

Z rodziną Szumów Komunikacyjnych miał problem od dawna. Nie przepadał za nimi. Pozornie niegroźni, potrafili jednak przeszkadzać w interesach. Bardziej nad tym, jak sprowadzić córkę do domu, kombinował jak udobruchać w tej sytuacji żonę. Wszyscy wiedzieli, że jeśli Sprzedaż od niego odejdzie, Jan I Biznes zostanie z niczym.

Salę okrągłego stołu zalała krępująca cisza. Nikt z zebranych nie wiedział, jak się w tej sytuacji zachować. Rada Starszych była przyzwyczajona do standardowego procederu: wysłanie poselstwa po królewnę – stłumienie jej buntowniczych zapędów dwukrotnością kieszonkowego – powrót do swoich obowiązków i chłopów pańszczyźnianych.

– Królu, panowie, – zaczął dynamicznie Firewall, a oczy płonęły mu jak w czasach, gdy miał jeszcze swoje własne włosy – proponuję ich najechać, zniszczyć i odbić pannę. Nigdy ich nie lubiliśmy i wreszcie mamy pretekst ku temu. Wydam moim giermkom polecenie siodłania koni.

– Powoli kolego, nie jest nam teraz potrzebny konflikt. To nam się nie opłaci. Proponuję wysłać tam kilkuosobową ekspedycję – dobiegł z naprzeciwka baryton barona de Buchaltera. Adwersarz Firewalla słynął z wyrachowania, świetnej kalkulacji i tego, że interesowały go fakty i liczby, a nie porywy serca. Król bardzo cenił jego obecność w tym gronie, choć inne ważne persony w królestwie Marketingu raczej za nim nie przepadały. Oskarżano go o brak finezji, niedobór polotu i podcinanie skrzydeł współpracownikom.

Królowi ulżyło na ten głos rozsądku. Nie w smak mu były ewentualne potyczki. Biznes lubił spokój i ponad wszystko cenił sobie przewidywalność. Tym bardziej nie chciał angażować się w porachunki z rodem Szumów Komunikacyjnych. Utrzymywali się głównie z dywersji. Wiedział, że jest ich całe mnóstwo. Na każdym kroku można było spotkać ich w ilościach hurtowych. Król nigdy nie potrafił odgadnąć tajemnicy ich polityki prorodzinnej (podobno świetnie funkcjonował u nich program „600+”), ale nie przyszło mu do głowy, by zapytać o to Gugl.

– Dziękuję baronie za Twoją rozwagę. Konflikt z Szumami nie jest w naszym interesie. Mają przewagę liczebną. Wyślemy tam naszego posła – stwierdził władca starając się modulować głosem i układać ręce tak, jak uczył go coach na ostatnich warsztatach. – Panowie, kogo możecie mi polecić? – zagadnął Biznes przerzucając odpowiedzialność za dalszą część dyskusji na towarzyszy.

C.D.N.

CZĘŚĆ 2

CZĘŚĆ 3

Pozyskuj Klientów dzięki wysokiej jakości treściom!

CZĘŚĆ 4 

Rate this post

Historie sukcesu naszych klientów:

  • artykuł ekspercki jako lead magnet
  • 63 leady od potencjalnych klientów
Reklama w Internecie nie musi być droga!

Reklama w Internecie nie musi być droga!

Umów się na konsultację i poznaj propozycję naszych działań wraz z ich wyceną.

Marketing dla ludzi
Zapisz się do newslettera!
Zdobywaj wiedzę! Co dwa tygodnie otrzymasz najciekawsze artykuły na swoją skrzynkę e-mail!
...i dołącz do ponad 600 subskrybentów!